Rok 2013


Projekt Wiemy co……Mamy, czyli warsztaty rozwoju osobistego dla matek dzieci niepełnosprawnych realizowany w Specjalnym Ośrodku Edukacyjno-Leczniczo-Rehabilitacyjnym dla Dzieci Niewidomych i Niedowidzących w Rudołtowicach koło Pszczyny.

 

W przypadku matek wychowujących niepełnosprawne dzieci problemem jest wycofanie się z życia społecznego. Celem projektu było uświadomienie uczestniczkom konieczności zaspokajania własnych potrzeb, odkrycie lub rozbudzenie zainteresowań indywidualnych, a także integracja osób o podobnych problemach. W ramach projektu organizowane były zajęcia , takie jak: spotkania z wizażystką, warsztaty taneczne, warsztaty ceramiczne, marsz nordnic walking, zajęcia z dziennikarstwa, warsztaty jogi oraz podstawy języka angielskiego. Równocześnie w ramach projektu wolontariuszki z Klubu zapewniały opiekę nad dziećmi matek uczestniczących w zajęciach.

Są wśród nas mamy, które nie marzą o tym, by ich syn czy córka nauczyli się kolejnego języka obcego, skończyli prestiżowe studia, ułożyli sobie życie z partnerem "na poziomie". Mamy, dla których każdy kolejny dzień to nie lada wyzwanie. Nieustannie narzekamy. Na zamarznięte szyby w samochodzie, które trzeba skrobać, choć z zimna drętwieją palce, na spóźniający się pociąg, na popsuty telewizor, na to, że w sklepie było tak dużo ludzi, że trzeba było stać w gigantycznej kolejce do kasy... Sama tak robię. Ale gdy denerwuję się z tak błahych przecież powodów, to od razu przypominają mi się wizyty w Rudołtowicach.  Od dwudziestu już lat działa tam Specjalny Ośrodek Edukacyjno - Leczniczo - Rehabilitacyjny dla Dzieci Niewidomych i Niedowidzących. Najmłodsi podopieczni ośrodka to czteroletnie dzieci, najstarsi to dwudziestokilkulatkowie. Wszyscy są dotknięci upośledzeniem umysłowym, cierpią też z powodu różnych fizycznych ograniczeń: poważnych wad wzroku, porażeń, czy genetycznych chorób, czasem tak rzadkich, że lekarzom z trudem przychodzi ich zdiagnozowanie. Każdy dzień to trudna walka o zdrowie podopiecznych ośrodka, a czasem także wręcz o ich życieIch rodzice mają zupełnie inne marzenia, niż rodzice zdrowych dzieci. Mama ośmioletniego Mateusza opowiada, że poddała się po kilku latach dramatycznej walki o to, by jej syn był zdrowy. Zdała sobie sprawę, że to walka przegrana, że Mateusz zawsze będzie jeździł na wózku inwalidzkim, że nie będzie mówił. Nauczyła się cieszyć z jego drobnych sukcesów, takich jak np. wsadzenie palca do buzi. I robi wszystko, co tylko można, żeby - choć niepełnosprawny - był po prostu szczęśliwy. Rozpoznaje jego potrzeby po mimice twarzy. Łączy niełatwą opiekę nad Mateuszem z wychowywaniem dwójki zdrowych dzieci. Nie narzeka, że jest jej ciężko, że nie daje rady. Czasem żal jej tylko, że nie może ot tak sobie wyrwać się gdzieś z koleżankami i odpocząć od codzienności. Ile razy ją widziała, była uśmiechnięta. Podobnie jak mama Krzysia, Mariusza i innych podopiecznych ośrodka. Chyba jeszcze nigdy się tak nie uśmiałam, jak w ich towarzystwie
   Dzi
ęki finansowej pomocy soroptymistek w ośrodku realizowany jest projekt "Wiemy co Mamy". W piątkowe popołudnia soroptimistki-wolontariuszki opiekują się dziećmi, natomiast mamy biorą udział w różnych ciekawych i pożytecznych zajęciach: uczą się języka angielskiego, tajników makijażu czy tworzenia różnych cudnych rzeczy z ceramiki. Czasem zastanawiam się, kto komu pomaga. Czy my tym mamom czy też może one nam ucząc nas nabrania odpowiedniego dystansu do codziennego życia?

tekst: Ewa Furtak